Wolontariat zamiast wakacji

W Gliwicach przy ul. Oriona powstaje piętrowy blok dla 12 rodzin. Budowa rozpoczęła się w roku ubiegłym i powinna skończyć się już dawno. Dlaczego tak nie jest? Ponieważ fachowcy wzywani są tylko wtedy, kiedy są niezbędni.

Powstałe domy są zasługą Fundacji "Habitat for Humanity", która pomaga ubogim rodzinom przenieść się do własnego lokum. Podopieczni organizacji zostają objęci programem nieoprocentowanego kredytu, który spłacają przez kolejne 20 lat. Co najciekawsze, domy budują głównie wolontariusze. Przyszli lokatorzy muszą odpracować na budowie 750 godzin. Dzięki ludziom chętnym do pomocy, jeden metr kwadratowy kosztuje tutaj 1,9 tys. zł a nie 3,9 tys.

Jak podkreśliła Anna Czyż z biura krajowego Habitat for Humanity, w Polsce większość osób nadal nie może zrozumieć, jak można zechcieć pracować na budowie w wolnym czasie, który można by poświęcić na wylegiwanie się na plaży. Jednak w krajach tzw. "starej" Europy, a szczególnie w Stanach Zjednoczonych, nikogo nie dziwi bezinteresowna pomoc.

Terii Gafford jest szefową 19-osobowej grupy, która w trakcie najbliższych dwóch tygodni będzie pomagać przy budowie bloku. U siebie zarządza komputerowymi bazami danych, zaś w Polsce działa jako wolontariuszka. Przyjechała tutaj trzeci raz. Na początku o pracach budowlanych nie miała pojęcia, obecnie ze wszystkim radzi sobie coraz lepiej. Jak sama przekonuje, nie trzeba być fachowcem, aby pomóc. Serce i ręce chętne do pracy są tutaj najważniejsze. Sama przyznaje, że inne wakacje nie wchodzą w jej przypadku w rachubę. Jej mąż Chuch dodaje, że najlepszą nagrodą za pracę jest uśmiech i wspólny posiłek z ludźmi, którym ofiarowuje się swoją pomoc.

Andrea Pruismann, doradca finansowy, jest w Polsce pierwszy raz. Jak sama mówi, wszyscy wciąż się dziwią, dlaczego to robi. Oprócz pomagania innym to również dobra okazja do poznania Polski, ale nie w typowo turystyczny sposób.