Beskidy popularne wśród turystów ze wschodu

Białorusini, Rosjanie i Ukraińcy przyjeżdżają od kilku lat w Beskidy na narty, m.in. w czasie prawosławnych czy greckokatolickich świąt Bożego Narodzenia. Górale liczą, że tendencja ta utrzyma się również w tym roku.

Są oni cennymi turystami, a to dlatego ze przyjeżdżają w polskie góry kiedy Polacy wracają już do domów po świąteczno-noworocznych urlopach. Miejscowości narciarskie w Beskidach są przygotowane na turystów ze Wschodu. Wiele obiektów hotelowych posiada strony internetowe w języku
rosyjskim albo ukraińskim. Tymi językami posługują się także np. instruktorzy narciarscy, możne je także znaleźć w menu.

Górale liczą na, że mimo epidemii świńskiej grypy na Ukrainie turyści ze Wschodu jednak przyjadą. Do Witolda Pruskiego, który jest gospodarzem wiślańskiego ośrodka Stożek, ubiegłorocznej zimy czterogwiazdkowy hotel Gołębiewski dowoził narciarzy z Rosji i Ukrainy busami. - Jest dopiero listopad, sytuacja powinna się do zimy uspokoić. Nie sądzę, żeby Rosjanie czy Ukraińcy rezygnowali z powodu wirusa z zimowych urlopów - mówi Pruski. Optymistyczne nastawienie ma także Paweł Brągiel, radny cieszyńskiego powiatu i doradca ds. turystyki. - Myślę, że za dwa-trzy tygodnie sytuacja się unormuje. Na razie nie ma co w ogóle podliczać dokonanych przez nich rezerwacji, bo to jeszcze nie jest ta pora - mówi Brągiel.

Przed sezonem w ubiegłych latach w Beskidy przyjeżdżali przedstawiciele biur podróży i dziennikarze ze Wschodu. Ich wizyty były zorganizowane przez Śląski Urząd Marszałkowski. Także w tym Beskidy odwiedzi kilkadziesiąt osób z Ukrainy. Jeszcze kilkanaście dni temu Polsko-Ukraińskie Forum Turystyczne w wiślańskim hotelu Gołębiewski ze względu na grypę miało zostać przesunięte na luty 2010 r. Górale naciskali, żeby nie przekładać wizyty ponieważ pod koniec sezonu narciarskiego nie miałaby ona większego sensu. Ostatecznie goście z Ukrainy pojawią się 29 listopada.

Jest jeszcze jeden problem ponieważ od kiedy Polska jest w strefie Schengen, turyści ze Wschodu skarżą się na skomplikowane formalności związane z załatwieniem wizy. Z tego powodu np. Zakopane miało w ciągu ubiegłego sezonu o 20 proc. mniej turystów ze Wschodu. - I właśnie najbardziej tego należy się obawiać, a nie świńskiej grypy - uważa Śliwiński. - Boję się, że wirus może stać się pretekstem do odmawiania wiz Rosjanom czy Ukraińcom. Wtedy to będzie katastrofa, bo Austria, Szwajcaria i inne alpejskie kraje czekają na nich z otwartymi ramionami - mówi.