TUR-INFO.pl | Serwis informacyjny branży turystycznej
ZAJRZYJ DO NAS NA: TUR-INFO.PL na Facebook TUR-INFO.PL na Twitter

Czego nie zjedzą turyści?

Mówi się o trendzie związanym z podróżowaniem kulinarnym. Turyści lubią jeść, cenią dania dobrze podane, regionalne smaki oraz lokalne trunki.


Podróżni jednak nie zawsze biorą pod uwagę fakt, że wśród lokalnych przysmaków mogą znaleźć się takie, których z pewnością nie chcieliby wziąć do ust. Z braku wiedzy, gdy znalazłyby się na talerzu, skosztowaliby ich, ale mając świadomość, co to jest, mogliby skrzywić się z niesmakiem. W których krajach lepiej unikać niektórych pozycji z menu podpowiada Internetowe Centrum Podróży eSKY.pl.

Magdalena Fijołek z serwisu eSKY.pl zaznacza, że w Polsce też jest wiele dań, które wywołują niesmak wśród zagranicznych turystów. "Krzywiąc się na myśl o tym, jakie rzeczy znajdują się wśród przysmaków innych nacji, musimy pamiętać, że kuchnia polska również ma potrawy, które za granicą mogą wywołać poruszenie, a w naszym kraju mają wielu amatorów - chociażby flaki, kiszki, ozorki, tatar czy czernina." - wyjaśniła.

Oryginalne potrawy można znaleźć w każdym kraju. Casu marzu - to ser produkowany na Sardynii, który znalazł się na liście produktów regionalnych Unii Europejskiej, chociaż przez długi czas jego produkcja była właśnie w Unii nielegalna. Wszystko za sprawą receptury. Proces produkcji polega na tym, że włoski ser pecorino pozostawia się na wolnym powietrzu, tak aby muchy złożyły w nim jaja. Wykluwające się tysiące larw żywią się serem, w którym przyszły na świat, a dzięki ich kwasom trawiennym jego tłuszcz ulega rozkładowi. W efekcie ser staje się bardzo delikatny w smaku, jednak nie da się go spożywać inaczej, niż z larwami. Muszą być one żywe, gdyż martwe mogą zaszkodzić amatorom tego dania. Ser ten najlepiej podawać z mocnym, czerwonym winem.

Kolejna potrawa to kawior. Jest to przysmak znany i kojarzony głównie z Rosją, tymczasem można go skosztować także we Francji, z tą jednak różnicą, że jest to kawior z jaj ślimaka afrykańskiego lub ślimaka szarego. Usuwa się z nich wapienną otoczkę, konserwuje się je w soli i rozmarynie i gotowe! 50 g ślimaczego kawioru kosztuje powyżej 300 zł.

Meksykańska potrawa zwana escamoles to jaja lub larwy dużych, jadowitych mrówek żyjących w tym kraju. Konsystencją przypominają nieco znany Polakom twarożek, a ich smak jest wyjątkowo delikatny i może kojarzyć się z orzechami. Są one dodawane do większości dań w Meksyku, więc jeśli dla kogoś nieprzyjemna jest myśl o spożywaniu mrówczych jajek, powinien zawsze pytać o składniki podawanych mu potraw. Plus ze zjedzenia ich jest taki, że zawierają dużo wartości odżywczych.

Natomiast "kawior wschodu" niewiele ma wspólnego z jajkami. Pod tą nazwą kryje się chińska zupa z jaskółczych gniazd. Przysmak ten produkuje się ze śliny jaskółek, a konkretnie z przeżutych przez ptaki glonów służących im do budowy gniazd. Zdobycie gniazda nie jest proste, ponieważ ptaki budują je w jaskiniach i innych miejscach trudno dostępnych dla człowieka. Stąd wysoka cena dania - od 30 aż do 100 dolarów za miseczkę zupy. Koszt uzależniony jest od tego, z jakiego gniazda została ona przygotowana. A jest ich kilka rodzajów - białe, brązowe, czarne, różny jest też poziom ich zanieczyszczenia. Zasada jest jednak taka, że zupy z najlepszych gniazd mają najwyższą cenę. Europejczycy z reguły nie potrafią docenić jej walorów smakowych, jednak być może cenią ją ze względu na to, że zapewnia długowieczność, podnosi odporność, zaostrza wzrok i pozytywnie wpływa na trawienie.

Z pewnością nie jest to jedyna oryginalna potrawa, której można skosztować w Azji. Z Japonii przywędrowała do Europy moda na sushi i dzięki niej wiele osób zaakceptowało fakt, że ryby można jeść surowe. Ale czy ktoś chciałby ich skosztować, gdyby nadal żyły? Niekoniecznie! Natomiast w innym azjatyckim państwie - Korei - żywe owoce morza uchodzą za przysmak. Sannakji to młode ośmiornice, które żywe tnie się na kawałki, doprawia octem i olejem sezamowym i podaje. Z reguły osoba, która ma tę potrawę spożywać, otrzymuje talerz z jeszcze ruszającymi się kawałkami macek. Ważne jest, by przełykać je szybko i by nie miały one możliwości przykleić się do przełyku.

Przysmakiem w Kambodży są natomiast smażone w całości, na głębokim oleju, z odrobiną czosnku i soli, tarantule. Bieda w kraju zmusiła niegdyś mieszkańców do wypróbowania takiego dania i obecnie jest ono bardzo lubiane przez mieszkańców. Poza tarantulami, które podobno przypominają w smaku kurczaka, mieszkańcy Kambodży smażą też świerszcze i karaluchy. Przekąski te, za niewielkie pieniądze, można kupić wszędzie.

W przypadku egzotycznych potraw często liczy się też to, by były one przyrządzane przez doświadczonych kucharzy, lub by zachowano tradycyjny sposób przygotowania dania. Tak jest chociażby w przypadku fugu, ryby uchodzącej za japoński przysmak. W swych wnętrznościach zawiera ona śmiertelną dla człowieka substancję, dlatego też spożywanie jej najbardziej toksycznych organów - wątroby i jajników, jest całkowicie zakazane. Rybę tę mogą przygotować wyłącznie doświadczeni szefowie kuchni, którzy wiedzą co zrobić, by została w niej wyłącznie minimalna ilość trucizny wywołująca jedynie uczucie kłucia i drętwienia języka. To powoduje, że danie to nie jest tanie - a im droższe tym większa pewność, że przygotowane zostało przez dobrego kucharza.

Japończycy mają jeszcze jeden przysmak, który nieodpowiednio przygotowany może zaszkodzić człowiekowi - meduzy z Echizen, czyli największe ze wszystkich gatunków meduz, których waga dochodzi do 200 kg! Kucharz przygotowujący danie z meduzy musi wiedzieć w jaki sposób ją oczyścić - trudność polega na oddzieleniu części toksycznych od jadalnych.

W Europie daniem, którego przyrządzenie może mieć tragiczne skutki jest Hakarl - przysmak islandzki przygotowywany z rekina grenlandzkiego. Świeże mięso rekina posiada właściwości toksyczne i nie wolno go jeść, dlatego jest poddawane procesowi fermentacji - rekin zaraz po złapaniu zakopywany jest pod ziemią i tam leży od 2 do 6 miesięcy, po tym czasie jest wykopywany, krojony i podawany do spożycia.

Magdalena Fijołek uważa, że uświadamianie turystów w zakresie lokalnej kuchni jest bardzo ważne. " Wiedzę o potrawach innych krajów można - z jednej strony - traktować jak ciekawostki, z drugiej - Polacy coraz częściej wyjeżdżają daleko i zależy im, by maksymalnie doświadczyć danego kraju, w tym jego kuchni. Może warto by wiedzieli co mają na talerzu? Jestem przekonana, że nigdy bym nie skosztowała specjału ze szkockiej kuchni narodowej, haggisu, gdybym wiedziała z czego został zrobiony." - dodaje.




Komentarze

(kiedy jest to możliwe, sugerujemy podpisanie się)

(akceptacja regulaminu)


Tagi:
kuchnia lokalna regionalna przysmaki zdegustowany przestraszony potrawa danie przysmak




Ta strona przetwarza dane osobowe oraz używa COOKIES. Szczegóły przetwarzania danych osobowych są opisane w polityce prywatności. Korzystając z tej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki i akceptujesz regulamin strony. Wszelkie szczegóły w regulaminie, polityce prywatności oraz polityce cookies.
  Akceptuję