Pasażer samolotu powinien zakładać kradzież

Wysiadasz z samolotu, czekasz na bagaż i jak najszybciej ewakuujesz się do domu. Moment kluczowy to odbiór bagażu. Rzadko kiedy drobiazgowo sprawdzamy, czy walizka została nienaruszona tuż po wyjściu z samolotu. Okazuje się jednak, że maksimum ostrożności nie zaszkodzi.

Przekonała się o tym pasażerka linii lotniczych LOT, która wracała z Zurychu do Rzeszowa przez Warszawę. W bagażu miała perfumy warte 436 złotych. Kiedy po dotarciu do domu rozpakowała walizkę, okazało się, że buteleczka Diora zniknęła. Rejs odbywał się w godzinach wieczornych, w związku z czym pasażerce nawet nie przyszło do głowy, aby sprawdzić zawartość walizki zanim opuściła lotnisko.

Rano p.Dorota zawiadomiła policję i wysłała reklamację do LOT-u. Mimo pieczołowitego załączenia wszystkich wymaganych dokumentów łącznie z kserokopią biletu i dowodu nadania bagażu, przewoźnik odesłał pasażerkę z kwitkiem. Roszczenia zostały odrzucone, a LOT odwołał się do przepisów konwencji montrealskiej i do swoich Ogólnych Warunków Przewozu Pasażerów i Bagażu. Zgodnie z tymi przepisami odebranie bagażu i niezgłoszenie zastrzeżeń "stanowi domniemanie, (...) że bagaż dostarczono w dobrym stanie". Jeśli nie złożymy reklamacji bezpośrednio przy odbiorze bagażu, brak jest dowodu, że zagubiony przedmiot zaginął akurat podczas przewozu lotniczego.

Mimo prośby p.Doroty o udostępnienie zapisu RTG bagażu z lotów Zurych-Warszawa i Warszawa-Jasionka w celu ustalenia miejsca utracenia zawartości bagażu., przewoźnik w pierwszej kolejności to właśnie pasażerce nakazał wyjaśnienie sytuacji. W tym przypadku chodziło o wykazanie, że szkoda nastąpiła w związku z przewozem lotniczym.

Niestety odmowne rozpatrzenie reklamacji to w przypadku LOT żadna nowość. Wystarczy odwiedzić fora internetowe i poczytać żale innych pasażerów przewoźnika. Jak słusznie zauważa jeden z nich: Przecież musisz za każdym razem zakładać, że bagaż zostanie okradziony.