TUR-INFO.pl | Serwis informacyjny branży turystycznej
ZAJRZYJ DO NAS NA: TUR-INFO.PL na Facebook TUR-INFO.PL na Twitter

Nielubiany warszawski turysta na Mazurach!

Za najbardziej widocznych i najgłośniejszych mazurskich turystów uważa się Warszawiaków.


Jolanta Piotrowska, burmistrz Giżycka, była dziennikarka lokalnej gazety opowiada - Pewnego dnia latem otworzyły się z impetem drzwi. Wszedł pan z nosem w chmurach, zmierzył mnie wyraźnie pogardliwym spojrzeniem i powiedział: "Dzień dobry. Jestem z Warszawy..." Powiedziałam: Bardzo mi miło, jestem z Wydmin. W czym mogę pomóc? Chciał zapytać o drobnostkę.

Piotrowska do tej pory nie cieszy się z wizyt gości, którzy od progu krzyczą, że przyjechali ze stolicy. Warszawscy turyści głośno puszczają muzykę, plują na chodniki, śmiecą w lesie i na plaży, a dodatkowo na każdym kroku podkreślają: "u nas w Warszawie jest tak a tak"... Burmistrz Giżycka przyznaje - O tej specyficznej, wcale niemałej grupie turystów, mówię pogardliwie "Warszawka", bo sobie na takie określenie zasłużyli.

Danuta W. z Kadzidłowa, właścicielka Oberży pod Psem przyznała, że warszawscy goście bardzo wulgarnie się odzywają. Opowiada - Kiedyś do naszego lokalu zajechały cztery panie i pan. Zamówili piwo i od razu jedna z dam płaciła. Ale gdy podawała mi pieniądze, specjalnie upuściła je na ziemię, żebym musiała się po nie schylić. Więc gdy wydawałam jej resztę, zrobiłam tak samo. Ona na to: "K.., nie wytrzymam. Idziemy!" i wstali od stolika. Tyle, że ta dama zostawiła torebkę. Zawołałam ją, a ona znowu: K... jedna, mogła k.., nie zawołać, a k... zawołała".

Tomasz K. z mazurskiego WOPR zaznacza, że na wodzie Warszawiacy też nie zachowują się jak należy. - Jak pływają żaglówkami, to kąpią się na szlaku żeglownym nie myśląc o tym, że ktoś może na nich najechać. Jak wsiadają na skutery i motorówki, to szarżują tak, jakby byli na wodzie sami. Gdy z nimi zaczynamy rozmawiać, butnie odpowiadają: "Jesteśmy z Warszawy, przyjechaliśmy tu odpocząć, proszę nam w tym nie przeszkadzać".

Tego typu turyści najchętniej bawią się w Mikołajkach. Nad jeziorem i w luksusowych hotelach można zobaczyć najnowsze kolekcje dresów markowych firm, najszersze złote łańcuchy oraz posłuchać najpopularniejszej dyskotekowej muzyki odtwarzanej w samochodach z ciemnymi szybami.

Juliusz B., komendant mikołajskiej policji wyznaje - Moda na Mikołajki jest ogromna, a że to warszawiacy mają najwięcej pieniędzy, a przy tym mało wyobraźni, to z nimi najczęściej mamy do czynienia. Komendant do dziś pamięta dwa wyczyny "Warszawki" z ubiegłego roku. - Rodzice wypożyczyli łódkę z silnikiem trzynastoletniemu dziecku, a ono z młodszym rodzeństwem pływało po jeziorze, wpływając między duże statki. Inny pan szarżował na skuterze, na który nie miał żadnych pozwoleń. Dostał 500 złotych mandatu i nakaz powrotu do portu. Ale gdy nasz patrol oddalił się, on popłynął w drugą stronę. Tam na jego nieszczęście stała druga policyjna motorówka i znów dostał 500 złotych mandatu. Zły wrócił do portu i zaparkował na zakazie. Dostał następne 100 złotych mandatu i wtedy powiedział, że już nigdy do Mikołajek nie przyjedzie.

Burmistrz Mikołajek, pomimo wielu skarg i problemów cieszy się, że do miasteczka przyjeżdża "Warszawka". Tłumaczy - To bogaci turyści, zostawiają u nas pieniądze.

Nagannych turystów zauważyła także Olga L., autorka tekstów kabaretowych i felietonów, która od czterdziestu lat jest miłośniczką Mazur. Jest też właścicielką domu w Krzyżach nad Jeziorem Nidzkim. Przyznała - To, co latem przyjeżdża na Mazury, jest chamskie, krzykliwe, hałaśliwe i bezczelne. Na full puszcza muzykę, wjeżdża w leśne dukty, w które nie wolno wjeżdżać, a na spacerach niszczy kijami mrowiska. Okropna jest ta Polska wczasowa, od lat walczę z nią w felietonach, słowo wprowadzam też w czyn. W tamtym roku poszłam na dyskotekę, którą turyści urządzili sobie nad objętym strefą ciszy Jeziorem Nidzkim. Wyciągnęłam im wtyczki od wzmacniaczy z prądu i ze złości kopnęłam w głośniki. Skoczyły do mnie panny z brylantem w pępku i panowie w dresach, wyzwali od starych toreb, ale powiedziałam im, że nie są w buszu, tylko w strefie ciszy i poszłam. Dwa lata temu większą część wakacji spędziłam na komisariacie donosząc na tych "turystów". Nie daruję im, nigdy nie zgodzę się na robienie takich baletów na moich ukochanych Mazurach, które kiedyś były inne: ciche i spokojne.

Pani Olga ma radę na to chamstwo.- Nie można tego tolerować. Sklepowe, kelnerki, barmani nie mogą za pieniądze pozwalać turystom na chamstwo i krzykliwość. Trzeba im grzecznie zwracać uwagę, to zbija ich z tropu. To, że turyści zostawiają tu pieniądze, nie znaczy, że wszystko im wolno! Nie wolno tchórzyć, nie wolno się ich bać. Chamów trzeba wychowywać. I na co dzień, i na wakacjach.




Komentarze

(kiedy jest to możliwe, sugerujemy podpisanie się)

(akceptacja regulaminu)


Tagi:
Mazury Mikołajki turysta Warszawa warszawski Warszawka cham gbur Jolanta Piotrowska Giżycko Oberża pod Psem Kadzidłowo Kuchnie Świata WOPR dres policja Piotr Jakubowski gbur na Mazury Mazurach z Warszawy worobiec w


Komentarze:

Ta strona przetwarza dane osobowe oraz używa COOKIES. Szczegóły przetwarzania danych osobowych są opisane w polityce prywatności. Korzystając z tej strony wyrażasz zgodę na wykorzystywanie cookies zgodnie z ustawieniami Twojej przeglądarki i akceptujesz regulamin strony. Wszelkie szczegóły w regulaminie, polityce prywatności oraz polityce cookies.
  Akceptuję